Zwierciadło Księstwa Cieszyńskiego

Jeszcze nie tak dawno temu składaliśmy sobie życzenia na nowy rok. Miał być lepszy od mijającego... Planowaliśmy nową dekadę... Nikt z nas nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że rok 2020 nie będzie jedynie rokiem nowej dekady, a początkiem nowej epoki. 


Parafrazując klasyka, już rok 2019 był dziwnym rokiem, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi, zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Latem było wielkie zaćmienie Słońca (2 lipca 2019, całkowite zaćmienie Słońca), potem kometa pojawiła się na niebie (od grudnia 2019 widoczna kometa C/2019 Q4), wreszcie pory roku przemieszały się tak, że najstarsi ludzie nie pamiętają. Toteż wszyscy tutaj zwracali niespokojne spojrzenia w stronę wschodnich rubieży kontynentu euroazjatyckiego, skąd dochodziły słuchy o niebezpieczeństwie...

Tym razem nie wjechały pod Cieszyn hordy Tatarów, ale od końca minionego roku media informowały nas o tajemniczym wirusie, który dziesiątkuje ludność chińskiej prowincji Wuhan. W krótkim czasie nieproszony gość rozgościł się w Azji, skąd w szybkim tempie zawędrował do Europy. Na początku marca wirus wkroczył do Cieszyna. W ciągu kilku dni miasto i region odbiły się jak w jakimś zaklętym lustrze – zwierciadle dziejów, które zatacza koło w najbardziej nieoczekiwanych momentach.

Jeszcze nie tak dawno temu słyszało się, że czas idzie do przodu, że biegu Olzy nie da się zawrócić. A tu proszę. Czas się zatrzymał... Mało tego, czas się cofnął i kazał nieobeznanym w historii Księstwa Cieszyńskiego niedowiarkom powtórzyć lekcję historii. I to w najlepszym z możliwych jej trybów – lekcji żywej historii.

Warto zauważyć, że nieomal wszystkie drugie dekady minionych stuleci, były trudnymi czasami dla tej ziemi. Czyżby jakieś fatum? Klątwa?

Już w 1320 roku po koronacji Władysława Łokietka na króla Polski, coraz bardziej ochładzają się wzajemne stosunki książąt śląskich – w tym cieszyńskich – z Krakowem i Królestwem Polskim. W latach 1321–1324 zostały one bezpowrotnie zaprzepaszczone, kiedy wojska litewskie (sojuszników Władysława Łokietka) kilkakrotnie najechały i splądrowały Księstwo Cieszyńskie. Wywołany przez zbrojne walki z Litwinami kryzys gospodarczy, zażegnywano jeszcze przez kolejne kilka następnych lat.

W XV wieku księstwo jako jedna z Ziem Korony Świętego Wacława wplątane było od 1420 roku w zawieruchę wojen husyckich, a u schyłku lat 20. stało się bezpośrednim ich uczestnikiem, tracąc wówczas na rzecz husytów m.in. miasto Bytom.

W drugą dekadę XVI wieku wpisał się wielki pożar cieszyńskiej rezydencji Piastów cieszyńskich, który wybuchł w 1520 roku, a w 1528 doszło do kolejnego. Dodatkowo na ten czas przypada również niepewna przyszłość Piastów cieszyńskich, gdyż w 1524 roku umiera Wacław II, nieposiadający męskiego potomka, a urodzonemu miesiąc po śmierci ojca Wacławowi III Adamowi nie dawano zbyt dużych szans na przeżycie jeszcze w 1528 roku, kiedy umierał stary Kazimierz II cieszyński.

W roku 1620 miało miejsce bliżej nieokreślone zjawisko, które napawało strachem mieszkańców księstwa. Jak zapisał w swym dzienniku Johann Tilgner: o wschodzie słońca, dokładnie w dniu, kiedy w Skoczowie miał miejsce pogrzeb mojego teścia, Bóg Wszechmogący, przy pięknym, jasnym niebie, pozwolił nam zobaczyć przerażające, cudowne znaki, kiedy to na niebie wzeszły 3 jasne, równocześnie świecące słońca, a wokół nich pierścień i krwawiące koła wokół jednego ze słońc. Potem bezpośrednio, od drugiego słońca do pozostałych ukazał się biały krzyż, prawdziwie ognisty, i krwawe promienie. Zjawisko to trwało kilka godzin. Potem ponownie na środku nieba widoczna była połowa tęczy. Następnie obok owych 3 dużych słońc widziano 2 mniejsze, a przed połową tęczy dla odmiany 1 małe, ale już nie tak jasne. Także 2 mniejsze słońca nie były tak jasne, jak pozostałe. Dobry Boże, pozostań z nami, lecz niech stanie się Twoja wola, Jezu Chryste. Amen.

Zjawisko to, czego nie wiedział opisujący je wówczas Tilgner okazało się zapowiedzią jeszcze bardziej przerażających wydarzeń. Wiek XVII naznaczony został bowiem w historii Księstwa Cieszyńskiego przez wojnę trzydziestoletnią, w której przebieg zostało ono ostatecznie wciągnięte w 1620 roku, wraz z całym Królestwem Czeskim, po bitwie pod Białą Górą. W kolejnych latach wojny przez księstwo przechodziły oddziały wojsk, pustosząc region i dziesiątkując ludność. Jeszcze w 1620 roku tereny Księstwa Cieszyńskiego najechały oddziały lisowczyków (formacja lekkiej jazdy polskiej – wojska najemnego – utrzymująca się z łupów i grabieży) ich ofiarą padły wówczas Strumień i Skoczów, a także mnóstwo miejscowości po drodze. W wyniku działań wojennych w tym okresie nastąpił upadek ekonomiczny i gospodarczy księstwa, który zahamował jego rozwój na kilka kolejnych dekad.

Także w XVIII wieku odnotowujemy tragiczne w skutkach wydarzenia u progu drugiej dekady. W 1720 roku wybuchł pożar stolicy księstwa – Cieszyna, który strawił wówczas 3/4 powierzchni miasta. Może nie było to wydarzenie aż tak tragiczne w skutkach dla reszty regionu jak poprzednie, ale stolicę trzeba było odbudować, co nadszarpnęło nieco budżet księstwa.

W wieku XIX pod rokiem 1820 miejscowości Księstwa Cieszyńskiego odnotowują nieurodzaj i epidemie tyfusu, co było dalekim echem milknącej zawieruchy po zakończonych kilka lat wcześniej wojnach napoleońskich. Z resztą epidemie tyfusu czy czarnej ospy nawiedzały w XIX wieku co jakiś czas Księstwo Cieszyńskie.

Nieugięte księstwo, stojące klinem w samym sercu Europy, pomiędzy większymi sąsiadami, przetrwało te wszystkie zawieruchy dziejów w jednym kawałku, jednak tej która nastąpiła po zakończeniu pierwszej wojny światowej nikt się tutaj nie spodziewał. U progu drugiej dekady XX wieku w 1920 roku stare księstwo zostało dosłownie rozdarte decyzją wydaną podczas konferencji w Spa. Wówczas dokonano podziału księstwa pomiędzy odrodzone państwa polskie i czechosłowackie. Bez pytania o zgodę mieszkańców, bez plebiscytu nagle i bezkompromisowo... To, co od wieków stanowiło jedną całość, nagle musiało funkcjonować oddzielnie. Linia graniczna na kolejne dekady podzieliła rodziny, przyjaciół, miasta, wsie, domy i gospodarstwa, lasy, góry i doliny, pola i łąki, rzeki i stawy. Nawet ławki wzdłuż granicznej odtąd rzeki Olzy ustawiono tyłem tak, żeby mieszkańcy jednej i drugiej strony siedzieli zwróceni do siebie plecami!

Wszystko to brzmi jak jakaś dobrze napisana baśń, którą opowiada się dzieciom ku przestrodze: Dawno, dawno temu było księstwo, byli książęta, były sobie księżniczki, byli rycerze, dworzanie, był sobie potężny zamek, byli wreszcie ludzie, na których ktoś rzucił zły urok nacjonalizmu i zaczęli oni uprawiać niegodziwą politykę, aż w końcu poodwracali się do siebie plecami. Mijały pokolenia i ludzie ci zmądrzeli, postanowili pozbyć się przeszkody scalając na powrót stare księstwo wraz z jego ideami, żeby znów żyć po swojemu jak za dawnych lat...

Niestety to nie baśń... W 2020 roku, u progu drugiej dekady XXI wieku, w setną rocznicę tych, zdawałoby się mitycznych wydarzeń, krzywe zwierciadło czasu odbiło po raz kolejny w swej tafli największe obawy mieszkańców. Polityczny błąd, do jakiego doszło w 1920 roku, rzuca obecnie cień na kolejne pokolenia – te, pragnące zmiany i innego życia aniżeli tego, jakie wytyczono im dziesiątki lat temu.

Granica, której od dłuższego czasu nie zauważaliśmy. Granica, będąca dla nas jedynie nic nie znaczącą kreską na politycznej mapie świata. Wreszcie granica, jakiej nie powinno tutaj być – złej macochy dzielącej to, co od zawsze było niepodzielne. Granica dzieląca po raz kolejny – rodziny, przyjaciół, miasta, wsie, domy i gospodarstwa, lasy, góry i doliny, pola i łąki, rzeki i stawy. Jak upiór, który wyszedł na żer, wygramoliła się nagle spod uchylonego wieka grobowca błędów historii. W dodatku z całym swym przerażającym inwentarzem wojska, zakazów, nakazów, obostrzeń i indywidualnych tragedii mieszkańców regionu, których po raz kolejny nikt nie pytał o zgodę. Nikt nie przejął się ich dramatycznym losem. Znów pojawiła się nagle i bezkompromisowo...

Od wieków w trudnych czasach mieszkańcom Księstwa Cieszyńskiego dodawała otuchy nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja na to, że po raz kolejny zabrzmi na górskich halach złoty róg, który obudzi śpiących we wnętrzu Czantorii rycerzy. Wyjadą oni w lśniących zbrojach na swych rumakach, żeby po raz kolejny wyratować swoją ziemię z tarapatów. Oczywiście śpiący rycerze są i będą tutaj metaforą młodych, nieustraszonych, wybitnych jednostek w społeczeństwie, które w czasach kryzysu i nowej rzeczywistości, chwycą za oręż i będą odbudowywać strapioną Małą Ojczyznę, by pchać ją ku przyszłości z poszanowaniem dla jej przeszłości i indywidualnych wartości...