Całkiem niedawno cały
świat patrzył z przerażeniem na płonącą katedrę Notre Dame w
Paryżu. Ludzie dopatrywali się w tym nieszczęśliwym zdarzeniu
znaków Bożych, wymyślali wszelkiego rodzaju teorie spiskowe,
tworzyli własne narracje. Nie inaczej było zapewne 6 maja 1789
roku, kiedy stolica Księstwa Cieszyńskiego stanęła w płomieniach.
Jedyną różnicą było tylko to, iż ówcześni mieszkańcy nie
mieli okazji prowadzić transmisji „na żywo” z przebiegu
wydarzeń i akcji ratowniczej.
Fragment obrazu przedstawiającego wielki pożar Cieszyna z 1789 roku, którego oryginał znajduje się w Sali Sesyjnej cieszyńskiego ratusza. |
Środa 6 maja 1789 roku
zapowiadała się jak każdy inny dzień. W Cieszynie rzemieślnicy
otwierali swoje kramy, do bram miejskich podążali kupcy, podróżni
i okoliczni mieszkańcy chcący załatwić w stolicy swoje interesy.
W karczmach słychać było gwar. Ulicą Głęboką, skąpaną w
promieniach wschodzącego słońca, biegali już urzędnicy pomiędzy
książęcym zamkiem a ratuszem. Cieszyńskie mieszczki jak zwykle
plotkowały na rynku przy św. Florianie. Olza płynęła sobie
zwyczajnie, swym leniwym tempem, a od czasu do czasu ktoś podszedł
do jej brzegu, by o poranku napoić konie...
W podcieszyńskich
miejscowościach również toczyło się zwykłe życie. Pasterze
wyszli na łąki pasać bydło, aż nagle któryś z nich krzyknął
we trwodze: Gore! Gore! Jezusku, Maryjko! Cieszyn gore! Pónbóczku,
zmiłuj się nad nami!
Jak podają źródła,
pożar wybuchł na poddaszu jednego z domów na Górnym Przedmieściu,
w pobliżu Wyższej Bramy, około godziny szóstej rano. Ówczesny
Cieszyn był w większości zbudowany z drewna. Tylko nieliczne
budynki, w szczególności użyteczności publicznej i kościoły,
pamiętające jeszcze piastowskie rządy, zbudowane były z kamienia
i cegły. Jednak i one w dalszym ciągu posiadały drewniane dachy i
poddasza, przez co ogień bardzo szybko rozprzestrzenił się na
sąsiednie budynki. Mieszkańcy walczyli z pożarem trzy dni. Straty
były ogromne. Z pożogi ocalało zaledwie kilka domów na
przedmieściach i część Nowego Miasta. Ogółem w wyniku pożaru
zniszczonych zostało 276 budynków, m.in. spaliły się 3 kościoły,
2 klasztory, gimnazjum, szkoła, ratusz, wojskowy szpital oraz
koszary. Spalonego kościoła parafialnego władze postanowiły nie
odbudowywać, przenosząc siedzibę parafii do mniej zniszczonego
kościoła przy klasztorze dominikanów. Natomiast zdecydowano się
odrestaurować ratusz według planów architekta Ignacego Chambrez de
Ryvos. Tak oto powstał barokowo-klasycystyczny budynek o niebywałej
dotąd elegancji z wieżą zwieńczoną architektoniczną latarnią i
iglicą z wizerunkiem orła Księstwa Cieszyńskiego. Pomiędzy
oknami pierwszego i drugiego piętra ryzalitu zawieszono tablicę z
łacińskim napisem upamiętniającym wielki pożar miasta oraz
marmurową płytę poświęconą księciu Albertowi
Sasko-Cieszyńskiemu i jego żonie Marii Krystynie, którzy
przeznaczyli znaczne kwoty na ukończenie ratuszowej wieży, a także
odbudowę wielu cieszyńskich budynków.
Po wielkim pożarze z
1789 roku Cieszyn podnoszono z gruzów przez kolejne jedenaście lat.
Pożar zapisał się nie tylko na kartach miejskich kronik, lecz
także poświęcono temu wydarzeniu co najmniej dwa utwory poetyckie,
autorstwa Leopolda Jana Szersznika i Ignacego Ekhela.
Pożar, którego 230.
rocznica przypada na bieżący rok, nie był jednak jedynym, jaki
nawiedził stolicę Księstwa Cieszyńskiego. Drewniana i gęsta
zabudowa miasta stwarzała ogromne niebezpieczeństwo wybuchu pożaru
w każdej chwili. Cieszyn był w swej historii kilkakrotnie trawiony
przez niszczycielskie pożary. Najstarsza wzmianka o pożarze miasta
pochodzi z 1447 roku. Kolejny pożar wybuchł prawie czterdzieści
lat później w 1488 roku.
Cztery lata wcześniej w
1484 roku doszło do pożaru cieszyńskiego zamku. Wtedy paliła się
również zamkowa kaplica pw. św. Mikołaja. Spłonęło niemal całe
jej wyposażenie. Pozostały tylko kamienne elementy. Według jednej
z zamkowych legend podczas tego pożaru miał się dokonać cud za
wstawiennictwem św. Wacława, który rzekomo ocalił kaplicę i
zamek przed doszczętnym spaleniem. Jak głosi legenda,
niszczycielskie płomienie miały się zatrzymać przed znajdującą
się w kaplicy figurą tegoż świętego. Odtąd też św. Wacław
pojawia się jako drugi patron zamkowej kaplicy obok św. Mikołaja –
rodowego patrona Piastów.
Następne dwa pożary
zamku miały miejsce w 1520 i 1528 roku. Z kolei w 1552 roku spłonęło
70% miasta wraz z zamkiem. Nienaruszone pozostały wówczas tylko
domy przy ulicy Srebrnej. Książę Wacław III Adam zwolnił wtedy
mieszkańców miasta z podatków na okres dwunastu lat, a także w
miarę swoich możliwości wspierał ich finansowo przy odbudowie
miasta, sam zajęty odbudową własnej rezydencji (ciekawe, który
współczesny polityk zdobyłby się na taki gest). Książę nie
wiedział zapewne, że już w 1570 roku to on będzie potrzebował
pomocy mieszkańców przy odbudowie zamku po kolejnym pożarze.
Spokój nie trwał jednak
długo, bo już w 1603 roku strażnik miejski bił na alarm i
ostrzegał mieszkańców przed kolejnym pożarem, w którym
ucierpiała znaczna część miasta i cieszyńskiego zamku. Po tym
wydarzeniu cieszyniacy mieli trochę wytchnienia, nie licząc
oczywiście drobniejszych pożarów pojedynczych domów czy pożarów
wynikłych w trakcie oblężenia miasta i zamku w czasie wojny
trzydziestoletniej.
Kolejna pożoga, w której
ucierpiało 3/4 miasta, nawiedziła stolicę księstwa w 1720 roku.
Dwadzieścia lat później, w 1740 roku, płomienie ponownie strawiły
miasto, a w 1759 jeszcze raz. W połowie XVIII wieku Habsburgowie
zaczęli zwracać większą uwagę na kwestie zabezpieczenia miast
swojej monarchii przed pożarami. Pierwsze przepisy przeciwpożarowe
dla księstw wchodzących w skład Śląska Austriackiego ukazały
się w 1756 roku. Stołeczny Cieszyn otrzymał odnowiony „Porządek
ogniowy” uchwalony przez Radę Książęcą Miasta Cieszyna w 1775
roku. Zobowiązywał on m.in. władze miejskie do kupna i
utrzymywania sikawek. Niestety wprowadzone przez cesarzową Marię
Teresę i jej syna Józefa II przepisy nie uchroniły Cieszyna od
największego w historii pożaru, który w 1789 roku strawił obszar
niemalże całego miasta.
Natura ludzka od zawsze
rządziła się powiedzeniem „jak trwoga, to do Boga”, toteż w
1777 roku postawiono na cieszyńskim rynku figurę św. Floriana,
który miał ochronić miasto przed licznymi pożarami. Również
świętemu nie udało się uchronić Cieszyna przed pożarem z 1789
roku.
W 1863 roku powołano
Książęcą Straż Pożarną, a już w 1870 powstała pierwsza w
Księstwie Cieszyńskim Ochotnicza Straż Pożarna w Cieszynie.
Umiejętności obu organizacji zostały wystawione na próbę już w
1894 roku, kiedy doszło do ostatniego w historii dużego pożaru
miasta.
Jak widać, książęcy
Cieszyn w swojej ponad tysiącletniej historii niejednokrotnie
wystawiany był na niewyobrażalne współcześnie próby. Trawiony
przez niszczycielskie pożary dosłownie powstawał z popiołów
niczym mityczny feniks...