Już od niepamiętnych
czasów uroczystości karnawałowe zajmowały w życiu człowieka
bardzo ważne miejsce. Bez znaczenia czy był on biedny lub bogaty.
Prawo do zabawy od zawsze miał każdy. Również średniowieczni
władcy, choć w powszechnym mniemaniu epoka ta uchodzi za okres
ciemnoty i nadmiernej dewocji, nie stronili w tym czasie od
wszelkiego rodzaju uciech.
Pieter van Bruegel, Walka karnawału z postem, 1559 |
Wówczas karnawał
nazywano „mięsopustem” i choć obecnie słowo to nie występuje
w słowniku języka polskiego, to przetrwało ono w swej
niezmienionej formie w językach czeskim i słowackim. Karnawał był
od wieków czasem pijaństwa, obżarstwa i rozpusty, toteż stanowił
on dosyć twardy orzech do zgryzienia dla średniowiecznych
przedstawicieli Kościoła. Choć wydawali oni swoje zalecenia i
nakazy, to jednak ludzka natura skora do wszelakich zabaw spędzała
im sen z powiek.
Nie inaczej było
oczywiście na dworze książąt cieszyńskich. O tym, że nasi
lokalni władcy lubowali się w zabawach karnawałowych, świadczy
choćby zapis w inwentarzach sporządzonych z polecenia Habsburgów
po śmierci księżnej Elżbiety Lukrecji. Znajduje się w nich
bowiem informacja o damskich i męskich kostiumach karnawałowych dla
dwudziestu osób. Niestety możemy sobie jedynie wyobrazić jak mogły
one wyglądać. Już w średniowieczu korowody przebierańców były
bardzo popularne, podobnie zresztą jak bale maskowe.
Choć obecnie uważa się,
że karnawał rozpoczyna zabawa sylwestrowa, to jednak w
średniowieczu był on czasem od Trzech Króli do Diabelskiego
Wtorku, czyli przedednia Środy Popielcowej. W tym okresie dozwolone
było dosłownie wszystko. Na książęcym dworze nie było wtedy
umiaru ani w zabawie, ani w piciu, a tym bardziej w jedzeniu.
Książęcy kucharze i służba mieli niewątpliwie pełne ręce
roboty, a z zamkowej kuchni wydobywały się zapachy, o jakich wielu
z nas, nawet współcześnie przy znacznie lepszej dostępności
wielu produktów, może jedynie pomarzyć.
Należy zdać sobie
sprawę z faktu, iż średniowieczne jedzenie, choć było w 100% bio
i wolne od GMO, jak byśmy dziś powiedzieli, to jednak niejeden
dietetyk dostałby co najmniej palpitacji serca. Ówczesne potrawy,
szczególnie mięsne, były niesamowicie słone, co było naturalną
konsekwencją konserwowania mięsa solą. Słone potrawy starano się
niwelować ogromną ilością różnego rodzaju ziół i przypraw, a
przede wszystkim pieprzu i szafranu. Do naszych czasów zachowało
się przysłowie „Pieprzno i szafranno, moja mościa panno”,
które jest dalekim echem dawnych sztuk kulinarnych.
Nieodzownym elementem
średniowiecznego karnawału były również tańce. Dziś niewiele
mówią nam nazwy takie jak: allemande, basse danse, branle,
chaconne, courante, forlane, galiarda, gawot, gigue, loure, menuet,
musette, nachtanz, kontredans, passacaglia, passamezzo, passepied,
pawana, piva, rigaudon, saltarello, sarabanda. Wówczas ich znajomość
świadczyła o nienagannych manierach i dworskim obyciu. Tańcom
towarzyszyły również pokazy akrobatów, przede wszystkim
linoskoczków zabawiających gości na wielu europejskich dworach.
Postacią rozśmieszającą tłumy był oczywiście nadworny błazen,
który należał zazwyczaj do pocztu książęcych dworzan. Tylko i
wyłącznie jemu wolno było obrażać i naśmiewać się nawet z
samego księcia. W późniejszych czasach książęcych gości i dwór
zabawiał nadworny karzeł. Co ciekawe jego imię zachowało się w
dokumentach kancelarii książąt cieszyńskich, wśród licznych
urzędników i służby. Piotr z Poznania, bo tak miał na imię,
pojawia się jako karzeł książęcy w dokumencie z 1563 roku. Aż
do końca XVIII wieku na europejskich dworach posiadanie karłów
było bardzo popularne; często właśnie karły były idealnym
prezentem dyplomatycznym.
Najbardziej hucznie
obchodzono oczywiście ostatnie dni karnawału, zwane wówczas
diabelskimi lub po prostu ostatkami. Do naszych czasów dotrwała
tylko tradycja tłustego czwartku, który w średniowieczu
rozpoczynał cały tłusty tydzień. Wtedy nie było umiaru ani w
zabawie, ani w jedzeniu. Spożywano najtłustsze z dań. Bardzo
popularne były ciastka nadziewane słoniną i smażone w głębokim
smalcu. Prawdopodobnie należy je uznać za przodków dzisiejszego
pączka. W ostatnich trzech dniach ostatków mężczyźni i kobiety
na dworach, a także w miastach i wsiach Księstwa Cieszyńskiego,
przebierali się w stroje różnych postaci zwierząt lub maszkar.
Przebierańcy wręczali sobie wzajemnie zielone bukiety z gałązek
drzew leśnych. We wtorek przed Środą Popielcową rozgrywały się
turnieje rycerskie, jednak szczególną wagę przywiązywano do
jednej jedynej walki, gdzie jeden z rycerzy symbolizował post, a
drugi karnawał. Jak łatwo można się domyślić post musiał
zwyciężyć karnawał, co było oficjalnym zakończeniem hucznych
zabaw. Po tej walce następował czas czterdziestodniowego postu.