Święty Marcin – z cyklu „Rok w Księstwie Cieszyńskim”

Jak mawiają starsi mieszkańcy Księstwa Cieszyńskiego - Święty Marcin przyjeżdża na białym koniu..., a więc w okolicach tej daty rozpoczyna się zazwyczaj zima. Choć z zimą i śniegiem ostatnio bywa różnie to niezmienny od wieków jest fakt, że 11 listopada to dzień św. Marcina, patrona dzieci, hotelarzy, jeźdźców, kawalerii, kapeluszników, kowali, krawców, młynarzy, tkaczy, podróżników, więźniów, właścicieli winnic, żebraków i żołnierzy.



W Księstwie Cieszyńskim kult tego świętego był bardzo popularny w średniowieczu, o czym świadczy jego patronat nad najstarszymi kościołami. Przykładowo w 1447 roku wzmiankowany jest drewniany kościół pw św. Marcina w Karwinie. Później po przebudowie w 1759 roku, zdecydowano, iż w Księstwie Cieszyńskim znajduje się kilkanaście kościołów pw św. Marcina, zatem patronem karwińskiego został św. Piotr z Alkantary. 



11 listopada wiązał się dawniej z płaceniem danin chłopskich. Wtedy też bogaci gospodarze wypłacali roczną zapłatę parobkom, którzy pomagali im w prowadzeniu gospodarstwa. Niezależnie od statusu społecznego ten dzień wiązał się z wieloma praktykami, których szczątki przetrwały w zapiskach etnografów.


W książce Andrzeja Zarzyckiego pt.: Chleb siwy i szneka z glancem, pojawia się informacja, że w Księstwie Cieszyńskim od wieków wypieka się na św. Marcina ciastka w kształcie podkowy, a więc słynne Świętomarcińskie rogale, do których dziś rości sobie prawa miasto Poznań. Tradycja tychże rogali powszechna była także w Czechach, na Morawach, w Austrii, Górnej Saksonii, Szwabii czy na Węgrzech. W Księstwie Cieszyńskim rogale, zwane Świętomarcińskimi lub po prostu Marcinkami, wypiekano z ciasta drożdżowego, napełniano je makiem, orzechami i rodzynkami. Pierwotnie, po upieczeniu, posypywano je wyłącznie cukrem. Dziewczęta obdarowywały takimi rogalami swoich wybranków, a gospodarze rozdawali je parobkom, którym kończył się okres służby. 

Kolejną z tradycji praktykowanych w Księstwie Cieszyńskim w dniu św. Marcina, jeszcze za panowania Elżbiety Lukrecji, było kosztowanie tzw. „młodego wina”. Stąd nazywa się go winem Świętomarcińskim. Do dziś ta tradycja przetrwała na sąsiednich Morawach.


W dniu św. Marcina spożywano uroczystą kolację. Niezależnie od stanu społecznego na stołach królowała pieczeń z gęsi. Gęś Świętomarcińska to tradycyjne w tym dniu danie, którego początków przygotowywania należy szukać już w XV wieku. Mówiono, że ten kto w dniu św. Marcina choć nie skosztuje gęsiny, będzie w następnym roku chodził głodny. Szczególnie na wsiach kolacja w dniu św. Marcina, należała do jednych z najuroczystszych w ciągu roku. Kolacja Świętomarcińska była w rzeczywistości ostatnią przed zbliżającym się postem adwentowym, zatem trzeba było się najeść do syta. Gęś dzielono według funkcji w gospodarstwie, a więc skrzydło otrzymywał najniżej postawiony sługa, udko należało się wyżej postawionemu słudze, a resztę dzielono pomiędzy domowników, z czego gospodarzowi należała się pierś. Kolacja Świętomarcińska była także czasem wróżb. Wróżono wtedy z gęsich kości jaka będzie nadchodząca zima. Jeżeli kości były białe, zima miała być śnieżna i mroźna. Natomiast ciemne kości wieszczyły zimę ciepłą i błotnistą, co było złą wróżbą dla przyszłorocznych upraw.

Kult św. Marcina przetrwał w przysłowiach ludowych: Na Świętego Marcina kurzy się z komina, Na Świętego Marcina przyda się pierzyna, Na Świętego Marcina najlepsza gęsina.

Z dniem św. Marcina ludność Księstwa Cieszyńskiego wchodziła w szczególny czas. Czas wręcz magiczny, gdyż wierzono, że granice pomiędzy światem ziemskim, a zaświatami się zacierają. Tak było z roku na rok. Już z początkiem listopada, w tradycji ludowej, uchylają się wrota zaświatów. Zmarli bytują wtedy z żywymi, służąc im radą i pomocą. Jednak był to też okres wzmożonej aktywności złych mocy, w szczególności czarownic i demonów, które czyhały na los nieostrożnych mieszkańców.

Współcześnie, zabiegani, zapracowani, „gwałceni” Handlowym Bożym Narodzeniem od początku listopada, coraz bardziej tracimy to co było ważne dla naszych przodków jeszcze na przełomie XIX i XX wieku. Handlowe Boże Narodzenie w listopadzie zachwiało tradycją, w której na wszystko przychodził odpowiedni moment. Dlatego na mojej stronie w ramach cyklu pt.: „Rok w Księstwie Cieszyńskim”, będę przypominał o tej tradycji. O tradycji oczekiwania. O tradycji magicznego okresu jakim jest listopad i grudzień.