Studiując historię Księstwa
Cieszyńskiego, warto odnieść się do jego początków. Dziś prezentujemy drugi z
planowanych trzech artykułów, poświęconych czasom, przed powstaniem właściwego
Księstwa.
O ile pierwszy był bardzo ogólny
i dotyczył państwa plemiennego Gołęszyców, to dziś przyjrzymy się stricte
terenom Ziemi Cieszyńskiej w okresie Gołęszyckim.
Ziemia Cieszyńska, praktycznie od
zawsze, była krainą przygraniczną. Obecny porządek granic w Europie przyzwyczaił
nas do tego, iż powinno być tak jak jest, jednak historia wie, że państwa
upadają, państwa powstają, a granice są tylko umownymi liniami na mapach.
Pierwszą granicą jaka istniała na
tym terenie, była granica na Wiśle, która oddzielała plemię Gołęszyców od plemienia
Wiślan. Oczywiście wtedy nie była ona grubą kreską na mapie, a wyłącznie umowną
strefą wpływów, wyznaczoną przez rzekę. Granicy plemienia Gołęszyców strzegł
gród w Międzyświeciu, który pełnił wyłącznie funkcje obronne. Po drugiej
stronie Wisły, na co wskazuje nazwa obecnej miejscowości, a także przemawia za
tym logiczne rozmieszczenie, przygranicznych osad obronnych, znajdował się
zapewne gród w Grodźcu, który zabezpieczał pas graniczny Wiślan. Odległość
pomiędzy nimi wynosi niecałe 8 km, co było w tych czasach normą, gdyż
odległości grodów granicznych kształtowały się od kilku do kilkunastu
kilometrów.
Prócz tego Gród w Międzyświeciu
był najdalej na wschód wysuniętą osadą gołęszycką i pierwszą, która strzegła
wschodniej granicy gołęszyckiego państwa plemiennego. Osada w Międzyświeciu
była również jedną z „satelitarnych” osad obronnych Starego Cieszyna, czyli
obecnego grodziska w Podoborze. Druga, zachodnia, mogła się znajdować w dzisiejszej
miejscowości Grodziszcz (dawniej Grodziszcze, czes. Hradiště) i chroniła przed najazdem
Morawian od strony Bramy Morawskiej.
Trzecią osadą, północną, były Gołkowice, które chroniły przed najazdem
Opolan. Od południa, teoretycznie, nie było potrzeby budowania osady obronnej,
gdyż naturalną barierą były wówczas Beskidy i porastające je puszcze, jednak
archeolodzy potwierdzają istnienie osady w Gródku (czes. Hrádek), który jest
uważany za pierwotną osadę Jabłonkowa. Pomiędzy nimi znajdował się Stary
Cieszyn, składający się z dwóch osad, oddalonych od siebie o niecałe 4 km. Pierwsza,
najważniejsza, według ustaleń archeologów powstała w 2. połowie VIII wieku.
Druga na obecnym Wzgórzu Zamkowym, datowana na przełom VIII i IX wieku,
spełniała funkcje rzemieślniczo-handlowo-mieszkalne i była osadą zaliczaną do
tzw. osad otwartych, czyli nie posiadających fortyfikacji, jedynie okopana
wałem ziemnym.
W takim centralnym grodzie jak w
Podoborze, mogło mieszkać od 50 do 200 osób. Reszta mieszkała na podgrodziu i w
„przybocznej” osadzie na Wzgórzu Zamkowym. Trudno jednak mówić o dokładnych
liczbach.
Wczesnośredniowieczna wieś słowiańska |
Oczywiście Ziemia Cieszyńska nie
składała się wyłącznie z grodu głównego, i grodów obronnych. Bez wątpienia istniały
tu także osady w postaci wczesnośredniowiecznych wsi, których ślady są
odnajdywane w różnych zakątkach Słowiańszczyzny. Najpierwotniejszą
wczesnośredniowieczną wsią była okolnica i owalnica. Ten typ wsi
charakteryzuje się tym, że zagrody są ustawione zwarcie w krąg, owal lub
podkowę wokół środkowego placu. W późniejszym okresie budowano na środku
takiego placu budowle o przeznaczeniu wspólnym, czyli kościół, itp. Okolnice
i owalnice były zakładane najczęściej na wykarczowanych polanach
leśnych. Pierwotnie plac główny był zamykany i służył do gromadzenia spędzanych
na noc zwierząt gospodarskich, zapewniając im ochronę przed drapieżnikami.
Ustawione ciasno w kręgu zabudowania ułatwiały także mieszkańcom obronę przed
atakującym wrogiem. Relikt takiego układu wsi zachował się do czasów
współczesnych, choć z powodu rozbudowy obszarów wiejskich staje się coraz
trudniej czytelny.
Bulla protekcyjna papieża Hadriana IV z 23 IV 1155 roku, w której po raz pierwszy wzmiankowany jest Cieszyn |
Tradycyjnie, najstarsze miejscowości
(znane z przekazów pisanych) na terenie obecnego Śląska Cieszyńskiego,
wchodzące w skład kasztelanii cieszyńskiej, zostały wymienione dopiero w dokumencie z 25.05.1223
roku: „[…]villarum in Castellatura de Tessin, que sunt: Golesouo, Vizla,
Yscrichino, Zamaischi, Nageuuzi, Suenchizi, Suburbium, Zasere, Clechemuje,
Radouiza, Punzo, Beleuicsco, Ogrozona, Nouosa, in perpetuum habendas […],
[…]ab ecclesia de Sale […]”, czyli Goleszów, Wisła (chodzi o Wisłę w
powiecie pszczyńskim), Iskrzyczyn, Zamarski, Nagerwice (obecnie nieistniejące,
zostały wchłonięte przez Puńców), Świętoszówka, Przedmieście, Zarzecze,
Kleczomia/Klechynoga (obecnie nieistniejąca, leżała prawdopodobnie pomiędzy
Cieszynem a Bobrkiem), Radowice (wchłonięte przez Puńców), Puńców, Bielowicko,
Ogrodzona, Nawsie.
Trudność w ustaleniu, która z
wymienionych miejscowości istniała już w okresie funkcjonowania grodu w
Podoborze polega na braku możliwości prowadzenia badań archeologicznych, które
wymagałyby dokładnego przekopania ogromnych obszarów obecnych wsi, w celu
odnalezienia jakichkolwiek śladów działalności człowieka pochodzących z czasów
gołęszyckich. Z drugiej strony najbliższa okolica grodziska w Podoborze, czyli
Łąki nad Olzą, Karwina i inne leżą pod kilkumetrowym nasypem hałdy, a w dodatku
górnictwo zniekształciło teren na tyle, że dawne wzniesienia, na których mogły
być lokowane takie osady, obecnie nie istnieją (przykład kościoła w Karwinie
zbudowanego na wzniesieniu, które zapadło się o 30 metrów!). Ciekawostką jest
fakt, że według mapy katastralnej Łąk nad Olzą (leżące zaledwie niecałe 2 km od
grodziska w Podoborze) z 1836 roku (choć wieś była już wtedy mocno rozbudowana)
zachowało się centrum noszące znamiona typowej okolnicy, gdzie na środku zbudowano
kościół, co może świadczyć o jej dawnym pochodzeniu, pomimo, tego że nie została
wzmiankowania w dokumencie z 1223 roku.
Cantrum Łąk nad Olzą w 1836 roku, z zachowanymi śladami okolnicy, gdzie w środku postawiono kościół |
Najprawdopodobniej w czachach
Gołęszyców istniały: Goleszów (jego
nazwa odnosi się bezpośrednio do plemienia Gołęszyców) i Puńców (archeolodzy odnaleźli
tu ślady osadnictwa ). Z Puńcowem wiąże się również przekaz ludowy,
opowiadający o, rzekomo, znajdującej się tam gontynie (pogańskiej świątyni). Do
tych, możliwie, istniejących w okresie grodowym, należałoby zaliczyć również,
nieistniejące obecnie Nagerwice, Kleczomię/Klechynogę, Radowice i bliżej
nieznane Labanty.
Ślady tego typu osad, odnajdywane
są na terenie całej Słowiańszczyzny, najczęściej w postaci resztek ceramiki. Z
terenu państwa plemiennego Gołęszyców, najwięcej takich odkryć pochodzi z
regionu pomiędzy grodami w Lubomii a Hradcem na Moravici, a także Raciborzem i
Głubczycami. Są to jednak odkrycia przypadkowe. Takie wsie na pewno istniały
również na Ziemi Cieszyńskiej.
Słowiańska gontyna |
Do słowiańskich gontyn, architektonicznie, nawiązywały później chrześcijańskie kościoły, w których czasem umieszczano resztki dawnych pogańskich choćby belek. Na zdjęciu kościół Bożego Ciała w Gutach |
Prócz osad typu grodowego i
wiejskiego istniały świątynie. Na terenie Podobory odkryto niewielkie miejsce
kultu grodowego poświęcone nieznanemu bóstwu lub bóstwom. Jednak najważniejsza
gontyna znajdowała się w Beskidach na wzgórzu Radhošť i była poświęcona
bogowi Radegastowi/Radogostowi. O jego niepewnym kulcie na terenie Ziemi
Cieszyńskiej, po raz pierwszy, wspomina Jerzy
Samuel Bandtke, w pierwszym tomie Dziejów Narodu Polskiego: „[…] na
górze Radhost w Morawii, na granicy Moraw i Xięstwa Cieszyńskiego Radegast był
kiedyś czczonym, jest rzecz niepewna […]”. Jednak obecna wiedza w tym
temacie, zgodnie z ustaleniami czeskich historyków, dowodzi kultu Radegasta na
górze Radhošť i istnienia w tym miejscu świątyni.
Posąg Radegasta na wzgórzu Radhošť |
Ludowe przekazy mówią także o
świątyni Marzanny w miejscu obecnej rotundy św. Mikołaja na Wzgórzu Zamkowym w
Cieszynie, świątyni Peruna w miejscu kościoła w Starym Bielsku, a także o gontynie
w Puńcowie. Przytoczę opowieść związaną z Puńcowem, gdyż wydaje się ona
najciekawsza.
„W Puńcowie pod Cieszynem
wznosi się pagórek, zwany Farską Górką. Na jego szczycie stały w hań dawnych
czasach ołtarze pogańskie, na których okoliczny lud składał ofiary swoim bogom.
Ołtarze ułożone były z wielkich głazów, na których stały kamienne posągi bogów.
Rządzili oni całym ludzkim światem, władali wichrami, błyskawicami, piorunami i
grzmotami, dawali ludziom dostatek zwierzyny w borach do zaspokojenia głodu, a
wody w źródłach i strumieniach do gaszenia pragnienia. Stali tam od
niepamiętnych czasów owi bogowie pogańscy, wyciosani z kamienia, stali na
głazach ofiarnych i przyjmowali od okolicznego ludu hojne obiaty w zbożu,
jagniętach i plastrach przaśnego miodu. Pieczę nad bogami roztaczali kapłani
pogańscy, bo dobrze im było z nimi. Nie musieli wyruszać na łowy do
puszczańskich ostępów, nie potrzebowali karczować leśnych gęstwin ani hodować
bydła, ani szukać miodnych barci. Żyli w dostatku, bo hoje ofiary, składane
przez lud na ołtarzach, wystarczały i dla bogów, i dla ich opiekunów. Ale
przyszły złe czasy na kapłanów pogańskich i na bogów wyciosanych z kamienia. W
okolicy pojawili się nowi kapłani, głoszący nową wiarę. Burzyli oni ołtarze
bogów kamiennych, a ich posągi rozbijali w drobne okruchy. Kapłani pogańscy
chowali więc potajemnie przed przybyszami swoich bogów i uchodzili w odległe
okolice, gdzie nie dotarli jeszcze apostołowie nowej wiary. Ciężko było
kapłanom pogańskim opuszczać święta górkę niedaleko Cieszyna. Postanowili ukryć
swoich bogów w świętym miejscu, gdzie przez tyle wieków władali wichrami,
błyskawicami, piorunami i grzmotami. Na szczycie świętej górki wykopali głęboką
studnię, w niej ukryli kamienne posągi, otwór przywalili skrzyżalami i zasypali
ziemią. Na górce pozostały tylko głazy ofiarne z pogańskich ołtarzy. Kapłani
kamiennych bogów wierzyli, że wrócą niebawem do swojej sadyby. Nie stało się to
nigdy. Pomarli gdzieś w dalekim świecie, a święte posągi pozostały w zapomnieniu
już na zawsze.”
Druga, późniejsza, część
opowieści mówi, „że na szczycie Fraskiej Górki powstała kiedyś niewielka
szczelina. Pasterze, którzy tam paśli bydło, skoczyli do lasu po długą żerdź i
próbowali nią zmierzyć głębokość studni. Cała żerdź weszła w szczelinę, ale dna
nie dosięgli. Nagle w ziemi rozległ się głuchy łoskot, jak gdyby walących się
głazów. Pasterze puścili żerdź i uciekli. Po szczelinie nie pozostało
najmniejszego śladu. Z biegiem czasu zniknęły również ze szczytu górki głazy
ofiarne pogańskich ołtarzy. Zabrali je ludzie na węgły wznoszonych w okolicy
chałup”.
Co do prawdziwości przekazu można
tylko powiedzieć, że na szczytach wzniesień rzeczywiście budowano świątynie,
więc jej istnienie w tym miejscu jest całkiem prawdopodobne. Żeby to
potwierdzić należałoby dokładnie przebadać teren pod kątem archeologicznym.
Może nie odnajdziemy posągów, ale resztki jakichś naczyń obrzędowych, które
potwierdziłyby opowieść ludu.
Na tę chwilę można napisać tylko
tyle o zasiedleniu obecnego Śląska Cieszyńskiego w czasach Gołeszyców. Więcej
informacji z biegiem czasu przyniosą nam zapewne, prowadzone badania
archeologiczne.